Copyright © 2020 The Nilsens Way

Bali, wyspa metamorfozy wewnętrznej

Bali, wyspa metamorfozy wewnętrznej

Idea kobiecego wyjazdu

Przez cały niemalże październik i listopad 2019 roku nosiłam się z zamiarem drugiego wyjazdu na Bali. Tym razem chciałam zorganizować kobiecy wypad. Dotychczas jeździłam wszędzie z mężem, co ma dużo plusów. Moja dusza przesłała mi informacje abym zaproponowała wyjazd kobietom. Tylko którym kobietom?

Mniej więcej w połowie stycznia wzięłam udział w warsztatach rozwoju osobistego. Oprócz mnie było tam około 25 osób (głównie kobiety), wśród nich Kasia. Szczupła, długie czarne włosy, bardzo mądra, interesująca osoba. Coś w Kasi urzekło mnie i pod koniec 3 dnia zajęć podeszłam do niej z pytaniem czy ma ochotę pojechać ze mną na Bali. Kasia dość zaskoczona moim pytaniem (ja sama byłam zaskoczona, że jej to proponuję), przecież tak naprawdę nie znamy się dobrze, żywo odpowiedziała, że chętnie ale w listopadzie. Ja co prawda planowałam wyjazd w lutym/marcu ale cóż, mogę poczekać do listopada.

31 stycznia dostałam wiadomość od Kasi, że jest gotowa jechać w marcu i że inna Kasia (również obecna na warsztatach) także chce dołączyć. Ucieszyłam się bardzo, że będzie nas trzy. Zorganizowałyśmy się błyskawicznie (wliczając wniosek o paszport dla jednej Kasi) i po krótkich dyskusjach zabukowałyśmy loty oraz noclegi.

Rok temu byłam na moim pierwszym wyjeździe na Bali. Razem z mężem. Pojechaliśmy wtedy na tydzień, co zdecydowanie pozostawiło we mnie ogromny niedosyt tego miejsca. O tej wyprawie możecie przeczytać tutaj.

Bali – duchowa podróż, na zawsze w moim sercu i w moich wspomnieniach

Drugi wyjazd na Bali

Tamta podróż zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Zaczynajac od hotelu i jego piękna, poprzez przesympatycznych mieszkańców, kończąc na przyrodzie. Wszystko mówiło do mnie językiem energii, którego jeszcze wtedy nie rozumiałam. Czułam pod skórą, że muszę tam jeszcze wrócić.

Moja propozycja na nowy wyjazd z Kasiami była taka aby lecieć na dwa tygodnie czyli 12 noclegów, z czego 6 noclegów w okolicach Ubud i 6 noclegów gdzieś nad oceanem. Miejsce blisko Ubud znalazłyśmy szybciutko natomiast bukowanie noclegów nad oceanem przysporzyło trochę problemów. Potem zrozumiałyśmy czemu. Bóg miał dla nas przeznaczone inne miejsce na końcówkę naszego pobytu. Miałyśmy się poprostu znaleść na Gili Air bo tam mieszka cudowna kobieta, która miała odmienić nasze życie. Ale po kolei.

Podróż i przybycie na Bali

Drugiego marca wyleciałyśmy z Warszawy przez Singapur do Denpasar na Bali. Lot dość szybki bez zbędnego długiego czekania na lotniskach. Na Bali przybyłyśmy późną nocą co nie przeszkodziło nam rozmawiać tego dnia do rana. Bo kto byłby zmęczony gdy dookoła, śpiewają ptaki, w łazience roi się od zieloniutkiej, pachnącej i mięsistej roślinności, w kątach skrzeczą jaszczurki geko a o 5 rano sąsiad śpiewa mantry. No kto by spał w takim miejscu? W naszej ofercie noclegowej, codzienne uzupełniano nam napoje w lodowce (także alkoholowe), co także nie sprzyjało spaniu. Mimo późnych rozmów podczas pierwszej nocy na wyspie, żwawo pobiegłyśmy na pierwsze śniadanie.

Tego pierwszego wieczora byłam po prostu szczęśliwa. Każdego dnia potem czułam się cudnie ale ten pierwszy wieczór był szczególnie wyjątkowy. Tańczyłam i uśmiechałam się sercem, mózgiem, wątrobą, nerkami i chyba każda tkanką żywą mojego organizmu, używając terminologii Elizabeth Gilbert autorki „Eat, Pray, Love”. To cudowne posiedzieć z mądrymi, świadomymi kobietami w tak pięknym miejscu. Od początku kliknęła między nami przyjaźń. Zapowiadało się na piękny i bardzo transformujący wyjazd i rzeczywiście taki on był.

Dnie mijały nam bardzo luźno i spokojnie na odpoczywaniu, rozmawianiu, cieszeniu się życiem, jedzeniu, zwiedzaniu, medytowaniu, masażach, zakupach. Czy wspomniałam już o rozmawianiu? Bo tego było bardzo, bardzo dużo.

Każda z nas niby inna, z różnych części Polski, wykonująca różne prace a jak się okazało miałyśmy bardzo dużo wspólnego. Stąd nasze rozmowy, często do późnych godzin, czasem porannych.

Połączył nas rozwój osobisty oraz wyższe stany świadomości. Medytacje i transformacje, często poprzez wspólne rozmowy, to był dla nas chleb powszedni. Miłość, szczerość, wyrozumiałość, jedność, wsparcie, uczciwość – towarzyszyły nam w każdej minucie i w każdym miejscu.

Idea Spa

Nigdzie się nie spieszyłyśmy. Gdy któraś z nas miała ochotę pomedytować w samotności, to to robiła a miejsc do tego na terenie hotelu było bez liku, wliczając naszą dwu-sypialniową przestronną willę z prywatnym, basenem. To nawet nie był hotel, bardziej nazwałabym to resortem z rożnej wielkości willami ulokowanymi wśród pół ryżowych. Dodatkowo na terenie resortu był duży basen, restauracja, recepcja, spa oraz takie małe „coś” na wodzie na poranną jogę. Miejsce miało także mosty i kładki ponieważ dookoła były też kanały gdzie żyły duże, mięsiste, pomarańczowe ryby dokarmiane przez niemalże każdego lokatora willi. Jedna willa była szczególnie wyjątkowa i nazywała się spa. Moja ulubiona.

Jaka kobieta nie lubi aromatycznego masażu czy dobrego peelingu na ciało? Ja jestem zakochana w relax’ie, szczególnie gdy ma ono miejsce w egzotycznym, pięknym, wypełnionym muzyką medytacyjną miejscu przy powiewie wiatru i świergotaniu ptaków. Na Bali do masaży, peelingów czy innych zabiegów na twarz i ciało używa się tylko naturalnych i aromatycznych składników jak: goździki, imbir, ryż, limonka, kurkuma, trawa cytrynowa i inne. Dodatkowo można odpocząć sobie w kamiennej wannie wypełnionej płatkami jaśminu z olejkami eterycznymi, patrzeć na bujną, wyrastając z ziemi roślinność w łazience i słuchać balizyjskiej muzyki medytacyjnej. Totalny odlot.

W moje urodziny zamówiłam sobie masaż balizyjski. Masażystki w spa to dość młodziutkie, bardzo drobne dziewczyny. Chodzą niemalże na paluszkach, nie mówią tylko szepczą a gdy masują, to tak jakby każdym swoim dotykiem przesyłały miłość i ukojenie dla mięśni. Mimo ich delikatnych postur, masaże przez nie wykonywane są bardzo głębokie. Ich ruchy po ciele są płynne i bardzo mocne. Masażystki są bardzo skupione i widać, że nie rozpraszają się przy pracy. Wiem to bo leżąc na plecach przy jednym masażu, opaska którą miałam na oczach troszkę się przesunęła. Mogłam „podejrzeć” panią przy pracy. Masowala mi lewą nogę, była przy tym bardzo skupiona, nie rozpraszała wzroku i widać, że robiła to z ogromną miłością, czułością i starannością. Moje serce zrobiło się diamentowe.

Moje 40 urodziny

Na Bali, 8 marca, obchodziłam moje 40 urodziny. Nigdy nie planowałam aby okrągłe urodziny celebrować w takim miejscu. Samo wyszło. Tuż po 24 czasu lokalnego zadzwonił do mnie mąż. To były moje pierwsze życzenia tego dnia. Po śniadaniu poszłyśmy na basen relaxowac się. Po paru minutach usłyszałam za sobą zbliżający się w moim kierunku śpiew: „happy birthday to you, happy birthday to you, happy birthday dear Magdalena, happy birthday to you”. Pracownice restauracji przyniosły nam jeden duży kawałek ciasta czekoladowego ze świeczką i z napisem „happy birthday Magdalena” oraz trzy łyżeczki. Razem z Kasiami spałaszowałyśmy ciasto szybciutko, było pyszne. Jak zwykle na Bali wszystko czym pracownicy dziela się z turystami to miłość, serdeczność i szacunek, nawet w takim cieście czekoladowym czy sposobie go podania. Po południu zamówiłyśmy sobie szampana, obiady, desery i Bóg wie co jeszcze. Ten dzień spędziłyśmy w resorcie bez wychodzenia do miasta.

Wyjazd na tarasy ryżowe

Któregoś dnia zaplanowałyśmy wyjazd na jedno pole ryżowe wpisane na listę UNESCO. Rok temu, będąc z mężem na Bali nie udało się nam odwiedzić tego miejsca. Jatiluwih Rice Terrace jest ogromne, piękne a przy dobrej pogodzie widać w oddali dwa wulkany. Perfekcyjne miejsce do fotografowania. Można tu spędzić cały dzień, ucząc się zasad fotografii. Niedaleko jest wspaniała plantacja kawy z przestronnym tarasem widokowym z którego rozpościera się niebywały krajobraz. Ponoć sam Donald Trump siedział przy tych samych stolikach co my, na tymże tarasie. Wszystkie zdjęcia z ryżem, z pola ryżowego pochodzą właśnie z tego pola ryżowego.

Ten wypad na Jatiluwih zaplanowałyśmy z naszego hotelu, wiec kierowcą był pracownik hotelu. Na Bali zawsze warto mieć lokalnego kierowcę. Nie polecam wypożyczenia auta na własną rękę bo zasady na drodze są mało europejskie. Ewentualnie można wypożyczyć skuter i to jest opcja, z której obcokrajowcy często korzystają.

Historia Wardu i jego córki

Naszym kierowcą był Wardu. Wardu to balizyjczyk z kwi i kości, około 50 letni, drobny bardzo sympatyczny mężczyzna. Po drodze do naszej atrakcji turystycznej nawiązała się ciekawa rozmowa w aucie. Wardu opowiedział nam o swojej rodzinie. Nie był przy tym nachalny, widać było, że traktuje nas z szacunkiem więc jego opowieści były dość skąpe i okrojone. To raczej my zadawałyśmy pytania. Od słowa do słowa Wardu opowiedział nam o swojej jedynej córce i trudnościach z jakimi się boryka w związku ze studiami. Dziewczyna młoda, ambitna, wie co chce studiować ale niestety pewnie nie będzie bo pieniędzy brak.

Dla mnie sytuacja bardzo znana. Gdy ja studiowałam w Warszawie, to mojej mamy też nie było stać na opłacenie nauki. Ale z pomocą paru osób, oraz głównie kraju Norwegia gdzie mogłam popracować w wakacje i zarobić parę groszy, udało mi się skończyć moje wymarzone studia.

Pamietam też jedną sytuację. To było 2002-2003 rok. Byłam w szpitalu w Warszawie oczekując na operacje korekty szczęki. Jednak ta się nie odbyła bo trzeba było dalej kontynuować leczenie ortodontyczne na które już totalnie nie miałam pieniędzy (wtedy jeszcze nie wyjeżdżałam do Norwegii). Wiedziałam, że to koniec. Trzeba było jeszcze raz, ostatni raz spotkać się z ortodontą i zakończyć leczenie. Ale nie miałam pieniędzy na wizytę. W szpitalu, w tej samej sali, leżała wtedy ze mną ok 70-letnia kobieta. Dużo rozmawiałyśmy. Gdy opuszczałam szpital, dość smutna, ona wcisnęła mi w rękę 100 zł. Powiedziała, że dobro wraca. Byłam w szoku. Nie chciałam przyjść tych pieniędzy. Ale w konsekwencji przyjęłam. Podziękowałam. Obiecałam sobie, że któregoś dnia, ja komuś innemu pomogę w ten sam sposób, tak po prostu.

W aucie szybko przeliczyłyśmy, że jej studia będę kosztowały ok 3000 zł i pomożemy jej w osiągnięciu celu i spełnieniu marzenia. Iście z książki Elizabeth Gilbert. Nie mówiąc Wardu o naszych planach poprosilysmy go aby następnego dnia przyszedł do hotelu z córką. On nie pytał czemu czy po co. Ale balizyjczycy są otwarci wiec nie podejrzewając nic przyszedł. To były moje urodziny. Usiedliśmy wszyscy przy stole: Wardu, jego córka, ja, Kasia i Kasia. Powiedziałyśmy jej o naszych planach, że jej pomożemy opłacić studia. Wardu słuchał wszystkiego. Ja cały czas byłam zwrócona do dziewczyny i nie widziałam twarzy Wardu, Kasie powiedziały mi później, ze był on bardzo wzruszony gdy wspomniałysmy o pomocy dla córki.

Zakupy w Ubud trwające dwa dni

Prawdziwe kobiety. Przy babskim wyjeździe nie mogło nie być mowy o zakupach. Na takowe poświecilysmy aż dwa dni. Tego brakowało mi w wyjazdach z mężem, babskich zakupów i szwendanie się po sklepach. Obkupiłyśmy się po wsze czasy, każda w rzeczy dla niej ważne. Oprócz tradycyjnych kadzideł i takowych akcesoriów, w Ubud można kupić przepiękne tekstylia, wiklinowe kosze i torebki, akcesoria kuchenne, perfumy, buty oraz ogrom srebrnej, niedrogiej i przepięknej biżuterii. I inne rzeczy. Ja szczególnie jestem dumna z koszulki bambusowej oraz paru sztuk kolczyków srebrnych, które kupiłam. Oczywiście żałuje, ze nie kupiłam kilku innych rzeczy, które mi się podobały, ale to nie był mój ostatni wyjazd na Bali.

Gili Air

Po Ubud udałyśmy się na Gili Air. Wyspy Gili czyli Gili T, Gili M oraz Gili Air to trzy malutkie wysepki na wschód od Bali. Płynie się tam z Bali z Pemenang a firm oferujących przejazdy jest conajmiej 3. My ustalilysmy z hotelem w Ubud aby nam pomogli zorganizować przejazd i tak było. Zero zmartwień!

Dlaczego trafiłyśmy na Gili Air? Tydzień przez wyjazdem na Bali, mając już zabukowany inny nocleg gdzieś nad oceanem na Bali, Kasia powiedziała nam, że jej koleżanka wspomniała abyśmy koniecznie zobaczyły Gili Air. Nie ma tam samochodów, ani skuterów, tylko bryczki i rowery. Jest cicho no i że na wyspie mieszka córka szamana, która robi „masaże duszy”. I że te masaże są po prostu genialne. Odwołałyśmy nocleg na Bali na rzecz Gili Air i „masażu duszy”. Ale jeszcze trzeba znaleść tę cudowną córkę szamana. Miała się ona niby nazywać Sonja (Sonia lub Sonya) i że wszyscy na wyspie mieli ją znać. Pytam zatem w hotelu przez maila czy znają taką osobę. Okazuje się, ze nie. Hmmm? Pytam w innych hotelach i też jej nie znają. Koleżanka Kasi nie może znaleść namiarów na nią ale pamięta, że pracuje ona w takim wypasionym hotelu na wyspie. Przy bukowaniu noclegu na Gili Air, ja używam booking.com, pamietam, że obiło mi się o oczy takie wypasione miejsce. Piszę do nich maila i pytam o Sonje. Tak, pracuje u nich i nazywa się Sani.

Zabukowałam u niej 3 masaże 90 minutowe, po jednym dla każdej z nas. Ale okazuje się, że Sani nie da rady przyjąć nas wszystkie jednego dnia bo ten masaż jest dla niej dużym wysiłkiem. Obie Kasie miały zatem jednego dnia a ja poszłam następnego.

Ah. Cóż to był za masaż i rzeczywiście był to masaż duszy. Jednak nie był to masaż relaksacyjny, jak mi się wydawało, że dusza będzie się relaksowania. Dusza w tym masażu przechodziła piękną przemianę owszem ale dla ciała był to bardzo bolesny zabieg. Bo był to masaż rozbrajania blokad i traum zapisanych w ciele w postaci „guzików” pod skórą. Talentem Sani jest wyczuwanie tych blokad poprzez przesuwanie palcami po ciele delikwenta. Przy zwykłym masażu nie wyczuwa się tego.

Podczas gdy pierwsza Kasia miała swój masaż duszy, ja poprosiłam o zabieg na włosy aby się nie nudzić. Wychodząc zobaczyłam Kasie dość zgaszoną ale nie rozumiejąc nic zapytałam z ekscytacją, jak było. Im więcej Kasia mówiła o bólu, tym bardziej ja otwierałam oczy ze zdziwienia i zastanawiałam czy to jest dobry pomysł aby następnego dnia mieć mój masaż duszy.?

Druga Kasia po wyjściu potwierdziła słowa pierwszej Kasi. O matko, w co ja się pakuję? Wieczorem obie Katarzyny jęczały z bólu a na rękach jednej zaczęły już wychodzić ogromne siniaki.

Lo matko. A to mój prezent urodzinowy od dziewczyn. Następnego dnia poszłam na umówioną godzinę. Bałam się ale czułam, że to będzie wbrew wszystkiemu piękne doświadczenie i bardzo mi potrzebne. Niewiele z was wie ale w zeszłym roku bóle w moim ciele (głównie w mięśniach) unieruchamiały mnie znacząco. Czasem były tak silne, że nie mogłam samodzielnie chodzić. Czułam, że Sani znajdzie w moim ciele tyle blokad, że się po…m z bólu.

Położyłam się na brzuchu na stole do masażu a Sani zaczęła od prawej ręki i prawego barku. Potem przeszła stopniowo na lewą stronę. Wzdłuż kręgosłupa. Potem stopy, uda i łydki. Po lewej stronie nie miałam żadnych blokad ale po prawej owszem. Przekręciłam się na plecy i Sani zajęła się frontem. Na koniec podotykala na brzuchu organów wewnętrznych gdzie także znalazła jedną blokadę.

Czy bolało? Jak cholera. Płakałam. A Sani z szacunkiem czekała aż przestanę płakać i pracowała dalej. Kiedy skończyłyśmy, poczułam się jakbym zgubiła 10 kg. Sani pracowała na czakrach, takie było moje spostrzeżenie. Jednak gdy wspomniałam po masażu o czakrach, Sani nie wiedziała co to jest. Bo ina nie studiowała jak ja rozwoju osobistego i nie znała pojęć ogólnie dostępnych. Ona po prostu czuje energie w organizmie. Może też je widzi. Poprosiłam jeszcze o wspólne zdjęcie z tą drobną i niską lecz cholernie silną i mądrą kobietą i wyszłam.

Wieczorem zaczęłam odczuwać ból w całym ciele, który właściwie czułam nawet dwa tygodnie po masażu. Siniaków nie miałam, co było zaskoczeniem. Z ciała, z czasem zaczęły wychodzić różne dziwne rzeczy…

Magiczna wyspa Bali

Bali jest absolutnie wyjątkowe. Co takiego jest w tej wyspie co sprawia takie uniesienie w moim i w innych sercach? Mam swoją teorię ale tą wiedzą i spostrzeżeniami dzielę się na mojej grupie na Facebooku. Po powrocie dostałam od was sporo wiadomości, że także marzycie o Bali. Nie dziwi mnie to bo ja już tęsknie za wyspą a przecież wróciłam z niej tylko miesiąc temu.

Słuchajcie będę organizowała wyjazdy na Bali. To postanowione. Będą to wyjazdy na około 2 tygodnie. Będziecie mogli odpocząć, medytować, rano uprawiać jogę, pozwiedzać. Zatrzymamy się w pięknym i bardzo sensualnym hotelu. Będzie też okazja transformacji ciężkich traum oraz nauka fotografii. Koszt to powyżej 10.000 złotych. Zaproszę około 10 osób.

Po moim masażu u Sani na Gili Air, po obiedzie i szybkim pływaniu w oceanie, poszłyśmy z dziewczynami na spacer po wyspie. Obejście jej całej dookoła zajmuje ponoć 2 godziny. Ot, taka malutka ta wysepka. Ja wzięłam aparat. Był wieczór i zachodziło słońce. Nad oceanem otwarte były bary gdzie na piasku, na poduszkach, przy stoliku można było usiąść, sączyć drinka i oglądać zachód słońca. Usiadłyśmy sobie we trzy, zamowilysmy picie i patrzyliśmy jak powolutku za horyzontem chowa się słoneczko. W oddali widać było błyski i dało się słyszeć grzmoty. Powiewała lekka bryza. Spokój. To był nasz przedostatni dzień na Bali (Gili). Każda z nas w spokoju opowiedziała czym był dla niej wyjazd. Non stop o tym rozmawiałyśmy ale trzeba było to jakoś podsumować. Byłyśmy przeszczęśliwe. Nie obyło się bez śmiesznych filmików i masy śmiechu. Na plaży, w morzu właściwie, stał wkopany hamak. Dziewczyny poszły wspiąć się do niego na chwilkę. Tego dnia myślałam o luksusie, że luksus to 5-gwiazdkowy hotel, klasa biznes w samolocie, drogie ubrania i gadżety itd. Siedząc na tej plaży popatrzyłam w górę i zobaczyłam trzy ptaki, nie były to mewy ale nie wiem też dokładnie co. Przeleciały skrzecząc nad wodą i poleciały dalej. W tym spokoju i ciszy, czując powiew ciepłego wiatru na policzkach, zrozumiałam, że to jest właśnie mój osobisty luksus. Siedzieć na plaży, na Bali (Gili), patrzeć na zachód słońca, czuć spokój i miłość w sercu, wiedzieć, ze mam ogromny potencjał, mieć dostęp do Sani, Bali, całego świata i kosmosu i jeszcze przyjaźnić się z takimi fajnymi i mądrymi kobietami, to jest właśnie luksus.

Cały pobyt obfitował w tego typu refleksie. Bali i Gili Air sprzyjają takim transcendencyjnym przemyśleniom. Te wyspy sprawiają, że w ludziach manifestują się: wdzięczność, miłość, lekkość, Bóg, szacunek, przebaczenie, zrozumienie, akceptacja…

Porady

Planując wyjazd na Bali proponuję zainwestować troszkę więcej pieniędzy w hotel i poszukać takiego, który ma wille z basenem. Słyszałam jak niektórzy mówią „aby przespać i tyle”. To nie jest moja dewiza. Gdy jadę tak daleko, jest dla mnie równie ważne oprócz zwiedzania, gdzie będę odpoczywała. Zmysły, szczególnie wzrok, w moim przypadku muszą być zaspokojone.

Ja do bukowania noclegów używam booking.com ale bukuje tylko w tych hotelach, gdzie mam „free cancelation” do 24 godzin przed przylotem. To jest dość istotne.

Nie polecam wynajmowanie auta na Bali. Ale wypożyczenie skutera może być super opcją.

No Comments

Post a Comment